pewnością nie potrzebuję napomnienia, że ona na mnie cze
pewnością nie potrzebujemy napomnienia, że ona na mnie czeka... Leżała w ciszy, czekając, tak jak nauczona była czekać, aż ostatecznie świt zawitał do komnaty. Ale nawet kiedy się ubrała, nie zjadła śniadania. Przerwie post ciemnej fazy, zaledwie gdy na wieczornym niebie ukaże się rogalik młodego księżyca. potem zawołała posługującą jej kapłankę: – Przyprowadź do mnie panią Morgianę. Kiedy Morgiana przyszła, Viviana zauważyła, że świeża kobieta ubrała się w szaty kapłanki najwyższego stopnia, włosy uplotła wysoko, u pasa dysponowała nieduży nóż w kształcie sierpa. Usta Viviany rozchyliły się w półuśmiechu. Kiedy się pozdrowiły i Morgiana usiadła obok niej, powiedziała: – Po dwakroć już księżyc pociemniał. Powiedz mi, Morgiano, czy Rogaty Pan z lasu ożywił twe łono? Morgiana rzuciła jej szybkie spojrzenie jak małe, przerażone zwierzątko w pułapce, a potem odezwała się gniewnie i zaczepnie: – osobiście mi powiedziałaś, że trzeba się kierować własnym osądem. Pozbyłam się go. – Nie uczyniłaś tego – odparła Viviana, uspokajając głos tak, by nie było w nim śladu emocji. – Dlaczego kłamiesz? Mówię ci, że nie wolno ci tego robić. – Zrobię to! Viviana poczuła moc dziewczyny. przez chwilę, kiedy Morgiana szybko wstała z ławy, wydało się, że nagle stała się wysoka i dostojna. Ale to była tylko sztuczka kapłanek, którą Viviana doskonale znała. Prześcignęła mnie, nie mogę już dłużej nad nią panować. Mimo to odezwała się, zbierając wszystkie siły i autorytet: – Nie wolno ci. Królewskiej krwi Avalonu nie wolno się pozbywać. Nagle Morgiana upadła na ziemię i przez moment Viviana bała się, że dziewczyna rozszlocha się bez pamięci. – Dlaczego mi to uczyniłaś, Viviano? Dlaczego wykorzystałaś mnie w taki sposób? A ja sądziłam, że mnie kochasz! – Twarz jej się zmieniała, lecz nie płakała. – Bogini mi świadkiem, że kocham cię, potomek, tak jak przenigdy nie kochałam jakiejkolwiek ludzkiej istoty – powiedziała Viviana spokojnie. – Ale kiedy cię tu sprowadziłam, powiedziałam ci: może nadejść moment, że będziesz mnie nienawidziła tak, jak wtedy mnie kochałaś. Jestem Panią Avalonu. Nie tłumaczymy się z tego, co czynię. Robię to, co muszę, ani mniej, ani więcej. oraz ty też będziesz tak postępować, kiedy nadejdzie moment. – taki dzień nie nadejdzie przenigdy! – krzyknęła Morgiana – Gdyż powiadam ci tu i obecnie, że po raz ostatni wykorzystałaś mnie i zabawiłaś się mną jak kukiełką! nigdy więcej! nigdy! Viviana opanowała głos, głos wyszkolonej kapłanki, który pozostaje spokojny, choćby na nią waliły się niebiosa. – uważaj na to, jak mnie przeklinasz, Morgiano; słowa rzucone w gniewie mają złą moc powracania wtedy, gdy najmniej ich pragniesz. – Przeklinać cię? Nie sądziłam o tym – odparła szybko Morgiana. – Ale już dłużej nie będę twoją zabawką. Jeśli zaś chodzi o to potomek, dla którego poruszyłaś niebo i ziemię, by sprowadzić je na świat, to nie urodzę go w Avalonie, byś mogła się radować z tego, co uczyniłaś. – Morgiano – powiedziała Viviana, wyciągając do niej dłoń, lecz Morgiana cofnęła się. W ciszy zabrzmiały jej słowa: – Niechaj Bogini postąpi z tobą tak, jak ty postąpiłaś ze mną, Pani. Nie mówiąc więcej ani słowa, odwróciła się i wyszła, nie czekając na pozwolenie. Viviana siedziała zesztywniała, jakby pożegnalne słowa Morgiany rzeczywiście były