– Przynajmniej o to nie muszę się winić, że sprowadzę
– Przynajmniej o to nie muszę się winić, że sprowadzę na ciebie hańbę przed całym dworem... za nic na świecie bym tego nie wykonał, wierz mi, kuzynko, bardzo cię szanuję... Nie mogła już dłużej opanować szlochu. – Lancelocie, błagam cię, w imię Bogini, nie mów tak! Jakie zło się stało? To była wola Bogini, oboje tego pragnęliśmy... Przerwał jej nagłym gestem. – Mówisz tyle o Bogini i takich grzesznych rzeczach... Przerażasz mnie, Morgiano. Kiedy ja powstrzymywałem się od grzechu, jednak spojrzałem na ciebie z pożądaniem, choć wiedziałem, że to źle. – Wkładał ubranie drżącymi rękoma. ostatecznie powiedział, prawie płacząc: – A ten grzech wydaje mi się bardziej nawet śmiertelny, niż był... bo... Gdybyś tylko tak nie przypominała własnej matki, Morgiano... To było jak uderzenie w twarz, jak okrutny i zdradziecki cios. poprzez okres nie mogła wydobyć głosu. potem wydało jej się, że w jednej kilku chwilach ogarnia ją furia rozgniewanej Bogini, i poczuła, jak wstaje, rośnie, wiedziała, że spływa na nią majestat Bogini, jak działo się dawniej, na łodzi Avalonu; mimo swego niepozornego wzrostu czuła, jak nad nim góruje; widziała, jak ten dzielny rycerz, kapitan królewskiej jazdy, cofa się przed nią, mały i przerażony, jak każdy człowiek na widok Bogini. – Jesteś... jesteś godnym pogardy głupcem, Lancelocie – powiedziała. – Nie jesteś nawet wart przekleństwa! Odwróciła się i szybko odeszła, zostawiając go będącego z na wpół rozwiązanymi bryczesami, patrzącego za nią w zadziwieniu i wstydzie. Serce jej waliło. pół niej chciała na niego wrzeszczeć jak rozwścieczona mewa, druga połowa dysponowała ochotę paść i płakać w rozpaczy i bólu, błagać o głębszą miłość, której jej odmówił, wzgardziwszy darem Bogini... poprzez skroń przelatywały jej fragmenty myśli, wspomnienia starej legendy o Bogini odepchniętej przez straszliwego człowieka i jak ta Bogini kazała go rozszarpać na kawałki swoim myśliwskim psom... i był w niej smutek, że dostała to, o czym marzyła przez te wszystkie długie wakacji, lecz obróciło się to w popiół i kurz. Ksiądz by powiedział, że to kara za grzech. Nasłuchałam się tego dosyć od księdza na dworze Igriany, zanim wyjechałam do Avalonu. Czy w głębi serca jestem bardziej chrześcijanką, niż sama o tym wiem? oraz znów wydało jej się, że serce jej pęknie z owej zrujnowanej, rozpaczliwej miłości. W Avalonie to by było niemożliwe – ten, kto w ten sposób zbliżyłby się do Bogini, nie mógłby się oprzeć jej mocy... Chodziła tam i z powrotem, w jej żyłach płonął nie ugaszony ogień, wiedziała, że nikt nie jest w stanie zrozumieć tego, co czuje, poza inną kapłanką Bogini. Viviana, pomyślała z tęsknotą, Viviana by zrozumiała, albo Raven, albo którakolwiek z nas, wychowanych w mieszkania Dziewcząt... Co ja robiłam przez te wszystkie wakacji tak daleko od własnej Bogini? Mówi Morgiana... Trzy dni później dostałam od Artura pozwolenie, by opuścić dwór i powrócić do Avalonu. Powiedziałam tylko, że tęsknię za Wyspą i za Vivianą, moją przybraną matką. poprzez te dni nie rozmawiałam z Lancelotem, poza zdawkowymi uprzejmościami, kiedy nie mogliśmy uniknąć spotkania. Zauważyłam, że nawet wtedy unikał mego wzroku, i czułam się tragiczna i upokorzona. Schodziłam mu z drogi, żeby tylko się Z nim w ogóle nie spotykać. Wzięłam więc konia i pojechałam na wschód poprzez wzgórza. oraz nie powróciłam do Caerleon przez dużo lat, nie wiedziałam też o niczym, co działo się na dworze Artura... ale to już osobna opowieść.